Walczyli w Armii Czerwonej ze strachu przed Sybirem

Czytaj dalej
Fot. Archiwum
Andrzej Ćmiech

Walczyli w Armii Czerwonej ze strachu przed Sybirem

Andrzej Ćmiech

Łemków rekrutowano w tutejszych wsiach, potem szkolono w Grybowie i wysyłano na front. Poległych na polu bitwy uznano za bohaterów, a tych, którzy wrócili, pozbawiano obywatelstwa.

,,Rusińscy patrioci! Sporo biedy i cierpienia przysporzyli nam niemieccy - faszystowscy okupanci. Oni rozbili nasze rodziny. Dużo naszych braci i sióstr zabrali do siebie na poniewierkę w Niemczech, którzy z niecierpliwością oczekują godziny swego wyzwolenia” - głosiła odezwa z 27 marca 1945 r. wydana przez ,,Ludowo-Robotniczy Komitet Łemkowyny” powstały w Gorlicach. - ,,Pomożemy Armii Czerwonej rozbić hitlerowską armię i wyzwolić narody z ich niewoli. Wstępujcie w szeregi Armii Czerwonej i bądźcie pierwszymi patriotami sławnej Armii Radzieckiej. W mieście Gorlicach, Uściu Ruskim, Śnietnicy i Pielgrzymce działają Komisje do przyjmowania ochotników: rusińskich i ukraińskich do Armii Czerwonej” - czytamy dalej.

Łemkowscy ,,dobrowolcy”

Przymusowy pobór w Gorlickiem do Armii Czerwonej rozpoczął się na długo przed ogłoszeniem powyższego apelu. 10 marca 1945 r. agenci sowieccy zabrali, jako pierwszych ,,ochotników” młodzieńców z Florynki i okolic, następnie 18 marca z Czarnego i 20 marca z Izb.

Od tego momentu, codziennie z Grybowa, gdzie zorganizowano punkt zborny dla łemkowskich ,,ochotników” z naszego powiatu, odprawiano dziesiątkami ,,dobrowolców” do Rabki, gdzie znajdował się Pułk Uzupełniający IV Frontu Ukraińskiego Armii Czerwonej.

Werbunek odbywał się w iście sowieckim stylu. Do wsi przyjeżdżał radziecki oficer z kilkoma żołnierzami. Wydawał polecenie sołtysowi zorganizowania zebrania poborowej młodzieży oraz przygotowania kilku furmanek wiejskich, potrzebnych do transportu. Oficer wygłaszał przemówienie, w którym uświadamiał zebranym, że toczy się wojna i trzeba podporządkować się władzom wojskowym, mówił o braterstwie, jak również snuł groźby ,,że jak ktoś z obecnych nie zgłosi się, to zostanie uznany za wroga Związku Radzieckiego i wraz z rodziną wywieziony zostanie na Sybir”. Groźby odniosły skutek. Na efekty nie trzeba długo czekać. Jeśli wierzyć zestawieniom poczynionym przez Adama Barne - najwięcej ,,dobrowolców” zgłosiło się z Łosia, bo 38 osób, Bartnego - 37 osób, Czarnej i Skwirtnego - po 25 osób, Klimkówki - 24 osób, Hańczowej - 22 osoby oraz Banicy i Izb po 20 osób. Liczby te są anonimowe, gdyż podczas akcji rekrutacyjnej nikt nie prowadził żadnej ewidencji. Jedynie sołtysi zachowali liczbę i nazwiska rekrutów.

W Rabce ,,ochotnicy” stawali przed komisją lekarską. W czasie jej trwania wydawano opinię o przydatności każdego rekruta do specjalności wojskowej, którą najczęściej była piechota. Potem następowało szkolenie, które trwało do dwóch tygodni. W międzyczasie składano przysięgę na wierność Związkowi Radzieckiemu, po czym w zależności od potrzeb, następowały zbiorowe wysyłki ,,na pół wyszkolonych” żołnierzy na front, najczęściej na pierwszą linię, ponieważ tam było najwięcej ofiar.

Nasi bohaterowie Czerwonej Gwiazdy

Łemkowskich ,,dobrowolców” z ziemi gorlickiej wysłano na ziemię czeską, gdzie toczyły się walki w rejonie Morawskiej Ostrawy i Pragi oraz na front na Odrze w okolice Głogowa.

Oficer wygłaszał przemówienie, w którym uświadamiał zebranym, że toczy się wojna i trzeba podporządkować się władzom wojskowym, mówił o braterstwie, jak również snuł groźby

W Morawskiej Ostrawie wśród 37 rekrutów zabranych z Bartnego znalazł się Wasyl Kopcza, który po latach opisywał walki w tym mieście: ,,Nadszedł rozkaz przeniesienia się na przeciwległą ulicę, ale nam dwóm mnie i Koli, z powodu ostrego i krzyżowego ostrzału nie udało się tego zrobić. Postanowiliśmy obaj zbierać w okopach różną broń i żywność, tak na wszelki wypadek, a najbardziej dla obrony własnej przed atakiem. W okopach niezauważeni przez nikogo podjedliśmy sobie do syta i oczekując na dalszy przebieg wydarzeń, udało się też dobrze zdrzemnąć. Obudził nas ryk motorów. W polu obserwacji, z przeciwnej strony pokazały się cztery czołgi wroga. Jeden zmierzał prosto w naszą stronę. Przyjaciel Kola pozostał na miejscu, ja pobiegłem na spotkanie z trzema pozostałymi. Kiedy pierwszy z nich przejechał linię okopu, wtedy Kola z pancerfausta strzelił do niego z tyłu. Czołg zapalił się i wtedy z niego zaczęli uciekać niemieccy żołnierze, na których w okopach czekał Kola z automatem”.

Po chwili i Wasylowi udało się trafić pierwszy czołg z bocznej strony. Czekał na okazję trafienia drugiego. Kiedy to się udało, czekał, pilnował, aby przywitać tych, którzy będą uciekać z obu trafionych czołgów. Trzeci z czołgów, kiedy spostrzegł, co się stało z tamtymi dwoma, próbował zawrócić, wtedy Wasyl pobiegł okopem i z tyłu wymierzył i wystrzelił z pancerfausta do uciekającego czołgu. Nic więcej nie zdążył zobaczyć ani zapamiętać co się działo dookoła. Nagły wybuch i zerwana ciężka kopuła czołgu uderzyła w ziemię okopu i przysypała Wasyla. Po chwili wróciła mu pamięć i mowa. Przy pomocy przyjaciela przedostał się do bunkra, w którym zastała ich noc.

Wczesnym rankiem rozpoczął się atak wojsk sowieckich, które nie wiedziały, że tam są ich żołnierze. Na ten atak Wasyl z bunkra wystawił białą chusteczkę powieszoną na bagnecie. Potem były spotkania, wiwaty, fotografowanie, pochwały od generała Mielnikowa i medale ,,Za odwagę” oraz order ,,Czerwonej Gwiazdy” - wspominał po latach.

W czeskiej Pradze bez zmian

Drugim miejscem, gdzie w szeregach Armii Czerwonej walczyli gorliccy ,,dobrowolcy” była Praga czeska. Walczyli tam m.in. zabrani rekruci z Łosia, Klimkówki i Izb.

- 8 maja 1945 r. nikt z nas nie myślał, że do końca straszliwej wojny światowej pozostało kilka godzin - wspomina Stefan Skwitniański - W okolicach Pardubic doszło do okrążenia wojsk niemieckich i tam nasza kompania szła w pierwszej linii jakiegoś miasta . Tam na skrzyżowaniu ulic, koło kiosku trzeba było leżeć obok chodnika, ostrzeliwując okrążające kamienice, w których bronili się Niemcy. W pewnym momencie, zza kiosku wyskoczył żołnierz Andrzej z powiatu gorlickiego (nazwiska nie pamiętam) i od razu padł na chodnik, a spod niego wyciekła kałuża krwi. Do dzisiaj słyszę w uszach jego ostatnie słowa: ,,Mamo, mamo!”. Zastanawiam się, czy w tej samej chwili i ona - matka odczuwała jakiś odruch, jakiś znak wypływający z serca? Wierzę, że tak, bo serce matki zawsze czuje nieszczęście swojego dziecka, gdzie by ono było - wspominał.

Byli zdrajcami czy bohaterami?

Po zakończeniu II wojny światowej rozformowanie jednostek radzieckich, w których służyli Łemkowie, odbywało się na terenie Ukrainy. W okresie przemarszu przez ziemie polskie dowództwo radzieckie traktowało żołnierzy łemkowskich podejrzliwie, zabierając im broń i amunicję, zwalniając ich z obowiązku pełnienia warty. Obawiano się, że wracając na wschód, obok ziem łemkowskich osoby te mogą uciec w pobliskie lasy i tam zbrojnie wystąpić przeciwko tworzącej się władzy ludowej.

Do dzisiaj słyszę w uszach jego ostatnie słowa: ,,Mamo, mamo!”. Zastanawiam się, czy w tej samej chwili i ona - matka odczuwała jakiś odruch, jakiś znak wypływający z serca?

Łemkowskich ,,dobrowolców” władze Polski Ludowej potraktowały dwojako. Poległych na polu chwały uznały za bohaterów walczących o wolność i niepodległość Polski. Natomiast tych, którzy powrócili, to samo państwo uznało za zdrajców, pozbawiając ich obywatelstwa polskiego.

Podczas walk najwięcej przymusowych ochotników z ziemi gorlickiej zginęło ze Skwirtnego, bo 22, z Łosia 7, ze wsi Czarna 6 oraz po 4 z Bartnego i Śnietnicy.

Andrzej Ćmiech

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.